kierunek-sziraz
BLISKI WSCHÓD, HISTORIE, IRAN

Kierunek: Sziraz

Jeśli podróżujesz oszczędnie, z lekkim plecakiem i masz w perspektywie dojazd metrem lub taksówką, a zaczynasz rozważać tą drugą, to znaczy że z metrem musi być coś nie tak. Przed porannym szczytem nie było jednak aż tak źle i obyło się bez przepychania i deptania ludzi. Zgodnie z planem dojechałem do celu.

Dwie stacje metra obsługują lotnisko Mehrabad, jedna terminal 1 i 2, a druga 4 i 6. Prawie niemożliwym jest ustalenie, z którego terminalu odlatuje nasz przewoźnik, gdyż strona internetowa lotniska dostępna jest wyłącznie w farsi. Zaczepiona w metrze stewardessa Iran Air była jednak pewna: Mahan Airlines operuje z terminalu czwartego. O ile międzynarodowy port lotniczy (IKA) mógłby być zorganizowany lepiej, tak lotnisko THR od początku sprawia dobre wrażenie. Pomimo, że jest przeznaczone dla lotów krajowych, to wszystkie oznaczenia są również widoczne w języku angielskim. Kontrole bezpieczeństwa (dwie – pierwsza jest przy wejściu) przebiegają szybko i sprawnie. Z odprawą był niewielki kłopot, ale wszystko za sprawą mojego paszportu. Irańczycy przy stanowisku obok odprawiani byli szybko. Jakie wrażenia po locie? Zdecydowanie na plus. Przekąska: banan, ciastko kokosowe, wafelek, orzeszki solone, sok i woda z lodem. Przy odprawie bez problemu dostałem miejsce przy wyjściu awaryjnym. Mahan Airlines to porządne linie.

Samolot zatoczył okrąg nad górami Zagros i kolorowym jeziorem Maharlu, po czym wylądowałem bezpiecznie w Szirazie. Być może sytuacja się zmieniła, ale w 2016 roku słabością tego lotniska był brak możliwości dotarcia do centrum za pomocą transportu publicznego. Zostawały taksówki i tu pojawił się pierwszy problem. Taksówkarze, gdyby tylko mogli, to nagabywali by klientów już na płycie lotniska. Takiej dziczy nie widziałem dawno. W końcu opuściłem lotnisko po kilkukrotnym upewnieniu się, że nie dojadę inaczej. Złapałem autostop, którym podjechałem kawałek dalej. Presja czasu zrobiła swoje i wsiadłem do taksówki stojącej na postoju. Normalnej, bez koguta z napisem „airport taxi”. Kierunek, który obrałem, to dworzec autobusowy Karandish [GPS: 29.6131819 | 52.5618778].

Z Szirazu do Persepolis i Naghsz-e Rostam większość turystów decyduje się jechać taksówką. Cena za przejazd w dwie strony to przeważnie 1-1,2 mln IRR, co przy kilku osobach nawet się kalkuluje. Przy jednej nie spina się jednak ani trochę. Istnieje na szczęście inna możliwość, znacznie tańsza, a przy tym bardziej klimatyczna – przejazd podmiejskim busem w towarzystwie mieszkańców okolicznych miejscowości, w tym uczniów i uczennic powracających ze szkół. Brzmiało to dla mnie więcej niż dobrze.

Na dworcu Karandish roiło się od taksówek. Autobusów dalekobieżnych było również w bród. Poza tym nieustanny wrzask: „Teheran”, „Jazd”, „Bandar Abbas” krzyczeli naganiacze, sygnalizując rychły odjazd. Pytając o busa otrzymywałem jedną i tą samą odpowiedź: „no bus Persepolis, taxi mister„. Niestety, taksówkarze są jacy są i wprowadzają w błąd, będąc przy tym bardzo przekonującymi. Oni byli przekonujący, a ja byłem zdeterminowany. W końcu ktoś wskazał mi drogę i trafiłem na położony jakieś 150 metrów dalej Hamze Terminal. Po chwili, zadowolony, siedziałem już w busie.

Pomimo męczącego początku przygody z Szirazem, od tej pory było już tylko lepiej. W czasie przejazdu na brak rozrywek nie narzekałem. Większość pasażerów stanowiły uczennice, które po szkole wracały do domu. Nie czułem jednak żadnego dystansu, ani nieśmiałości. Dominowała ciekawość oraz wynikająca z tej ciekawości chęć do rozmowy z przybyszem z innego kraju. Komunikacja była możliwa i – choć występowały drobne kłopoty wynikające z barier językowych – bawiliśmy się rewelacyjnie.

0 - Liczba komentarzy
Udostępnij

TarcieChrzanu.PL

Dołącz do dyskusji

* - pole wymagane*